wtorek, 4 lutego 2014

chińszczyzna, podróbki i taniocha.


  



 -Wydałaś na buty 400 zł?!  Szalik za 250?! Oszalałaś? Potnę Ci kawałek mojej zasłony i będziesz miała taki sam za darmo.
-No cóż, nie stać mnie na noszenie tanich rzeczy.
***

-Kupiłam nowe buty za 35 zł na rynku! I nową bluzkę. Trochę koraliki odpadają, ale tak ładnie się świeci. [w roli głównej: 100% poliester]
-Aha.

W moim otoczeniu jest sporo ludzi  nieuświadomionych w dziedzinie mody i jakości kupowanych wyrobów, dlatego z tego typu dialogami  spotykam się co chwilę. We własnym akademickim pokoju, w tramwaju, w sklepie, na imprezie.Gdy kupujemy samochód chwalimy się, że to nowy, kupiony w salonie, że zapłaciliśmy za niego 50tys. i jesteśmy z siebie strasznie dumni. Podobnie jest z telewizorami, laptopami i inną elektroniką. Ale gdy temat schodzi na ciuchy to im taniej tym lepiej. Czyżby w tym przypadku taniej miało oznaczać lepiej? Otóż nie.
Włoszki nie bez powodu powtarzają, że nie stać ich na kupowanie tanich ubrań. Mam ogromną nadzieję, że kiedyś to i Polki będą powtarzały to jak mantrę. Na razie się nie zapowiada. Choć widać światełko w tunelu.

Macie w swoich szafach sukienki i torebki jeszcze po swoich mamach czy babciach? Ile z nich jest jeszcze w świetnym stanie? Idę o zakład, że będzie tego trochę.Ile sukienek, które kupiłyście musiałyście wyrzucić, bo nie nadawały się już do noszenia? Czy jakakolwiek rzecz, którą kupiłyście „po taniości” ma zadatki na przetrwanie jeszcze kilku lat? O kilkadziesiąt nie pytam. Czy zobaczę las rąk? Śmiem wątpić. 

Kiedyś, gdy świat nie był tak skomputeryzowany i zmechanizowany zwracano przede wszystkim uwagę na jakość. Ilości wytwarzanych rzeczy były mniejsze, ale produkty starczały na dłużej. Podczas produkcji ważna była każda najmniejsza czynność, każdy detal. Z czasem niestety marketingowcy zauważyli, że jakość się nie sprzedaje. Nie ma z tego pieniędzy. Więcej zysków pochodzi z produktów, które psują się szybciej i które klient musi kupić po raz kolejny. Zaczęła się zatem masowa produkcja felernych towarów. Światem zaczął rządzić pieniądz, człowiek stał się człowiekowi wilkiem (a zombie zombie zombie).

Nasz szczęście nie taki świat produkcji odzieży straszny jak go malują. Coraz częściej na pierwszym miejscu stawia się jakość. Nie mam na myśli jednak kolekcji z  sieciówek, a kolekcje projektantów. Można oczywiście kupować tych zagranicznych, ale po co, skoro mamy dużo zdolnych polskich designerów, którzy robią świetne rzeczy. I proszę nie przewracać oczami, wzdychać i marudzić, że to wszystko jest super drogie i mnie nie stać. Otóż stać! 


zdjęcia: shwrm.pl, zara.com


Weźmy na warsztat dwie ramoneski – jedna z Zary, klasycznie, a druga risk. made in warsaw – polskiej prężnie rozwijającej się marki, specjalizującej się w wyrobach z szarej dresówki.  Różnica w cenie – 50 zł, miesiąc oszczędzania więcej, ale jakość o niebo lepsza. W dodatku projektantki riska – Antonina i Klara  są strasznie przemiłymi osobami i tak umiejętnie zarządzają sprzedażą, że z przyjemnością będziecie otwierały pięknie zapakowane nowe ubranko. W Zarze otrzymasz uśmiech od sprzedawczyni pod warunkiem, że zakupy będą opiewać na kwotę min. 1000zł.



zdjęcia: shwrm.pl zara.com


Przyszła zima. Czas na płaszcz.
Najlepiej ciepły i z wełny. Mamy teraz czas wyprzedaży, więc i w Zarze znalazłam płaszcz w kratę przeceniony  z 600 na 300zł, w 60% zrobiony z wełny. Wyprzedaże też są i w showroomie, a tam płaszcz może w innym kolorze, ale o zbliżonym kroju, odrobinę droższy,  po przecenie za 350zł ze 100% wełny. Naprawdę muszę pokazywać palcem, który zakup opłaca się bardziej?
Sieciówki idą w ilość. Nie dbają o jakość wyrobu, bo za miesiąc wypuszczą do sprzedaży kolejnych kilkaset tysięcy podobnego  wyrobu. Nie muszą się przejmować setką zwróconych bluzek, które zmechaciły się po jednym praniu, bo to zaledwie odsetek w ich milionowo budżetowym świecie.

Kupując nawet zwykły T-shirt pamiętaj o tym, by mieć szacunek do samego siebie.  Chcesz przecież kupić coś, w czym będziesz wyglądać jak milion dolarów i mieć to w swojej szafie jak najdłużej. Jeżeli wydajesz 35 zł  na buty to pomyśl jaki procent z tej kwoty poszedł na: marżę dla sprzedawcy, marżę dla wytwórcy, surowiec, wykonanie, usługi logistyczne itd. Materiał z jakiego zostały one wykonane na pewno nie są najlepszej jakości. Nie oszukuj się, nie przetrwają pół sezonu. Nie myśl, że znalazłeś wspaniałą okazję. Kupujesz produkt 100% made in China. A takie produkty, przynajmniej w branży odzieżowej nie mają nic wspólnego z jakością.
To samo jeśli chodzi o podróbki. Po co wydawać  150 zł za podrobioną torebkę Louis Vuitton, którą rozpozna każdy osobnik, choć troszkę orientujący się w dziedzinie mody, a którego podziwu w oczach tak bardzo pragniesz. Lepiej kupić torbę Ani Kuczyńskiej, zapłacić  tyle samo, mieć czyste sumienie, wspierać polską markę i być zadowolonym z siebie.

Przyznaję, nie raz zdarzyło mi się kupić jakiś ciuch, bo skłoniła mnie do tego niska cena. Oczywiście po założeniu tego dwa razy żałowałam. Materiał zmechacił się jeszcze przed włożeniem go do pralki. I do tej pory widząc pięknie zaprojektowany ciuch zakochuję się i już prawie biegnę do kasy, ale potem patrzę na cenę, metkę i zaczyna mi migać czerwona lampka „Halo, Nana, opamiętaj się!”. Szanujmy się, szanujmy swoje pieniądze. Nie wydawajmy ich na coś, co zaraz wyląduje w koszu. No chyba, że was na to stać. Wtedy szalejcie do woli! Galerie pełne bluzek za 14,99 czekają!
Powodzenia!



5 komentarzy:

  1. Tak samo jest z perfumami! Nie mogę uwierzyć własnym oczom, kiedy widzę koleżanki, znajome, wyjmujące z torebek podróby perfum i z zadowoleniem psikające się tym czymś! No litości!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, jeżeli chodzi o perfumy i kosmetyki to rzeczywiście jest tak samo.
      Podróbki i zapachy z rynku, które nie dość, że wietrzeją po godzinie to jeszcze często uczulają.

      Usuń
  2. Ja też wychodzę z założenia, że nie stać mnie na tanie ciuchy. Dlatego noszę skórzaną torebkę i buty oraz wełniano-kaszmirowy płaszcz. Jeśli chcę kupić skórzaną spódnicę to odkładam przez trochę i kupuje prawdziwą skórę a nie leather-look czy jak to się teraz ładnie nazywa "vegan leather". Zarę omijam szerokim łukiem, podobnie jak inne, polskie sieciówki. Naprawdę mi szkoda kupić szmacianą koszulę za 40 zł, z bawełny, która rozłazi się w rękach i ledwo dyszy już na wieszaku w sklepie.
    A Twoje porównania ubrań z Zary i mniej znanych za to porządnych marek tylko mnie w temacie utwierdzają.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz. Mnie Zara bardzo często korci wzornictwem i fasonami prosto ze światowych wybiegów. Ale hamuję się, kiedy w grę wchodzi mowa o jakości.

      Usuń
    2. To prawda, korci wzronictwo. Ale pokusa przechodzi po wzięciu tych rzeczy do ręki (ew. po sprawdzeniu składu).

      Usuń