Źle się dzieje w państwie polskim. Ewa Kosz z Ultra Żurnalu zaczyna wątpić w swą miłość do polskiej mody. Tobiasz Kujawa z Freestyle Voguing przerażony jest tym co się dzieje na naszym modowym podwórku. Zewsząd płyną opinie, że jeszcze porządnie się nie rozkręciliśmy, a już
powoli zaczynamy się zabijać. Oskarżenia, nieumiejętność przyjmowania krytyki, nieetyczne
inspiracje, porównania do zagranicznych kolekcji, debaty na temat torebek nr 5. Istny chaos. I zero w tym miłości.
Kiedy rano przy porannej kawie robiłam codzienny przegląd
fejsa, gdzie fanpage’e zasypywały mnie stylizacjami celebrytek z wczorajszego
pokazu Dawida Wolińskiego na przemian z kolejnymi wątpliwościami co do naszego
rozwijającego się modowego światka, zrobiło mi się po prostu przykro.
I choć nie mogę już patrzeć na ten zalew sztucznej miłości wynikający z
dzisiejszego dnia, czerwone róże po 10zł
za sztukę, ćmiliard balonów w kształcie
serca i mnóstwo par trzymających się za ręce, bez względu na to czy ich związek
jest na etapie pierwszego zauroczenia czy raczej zgaszonego już płomyczka, to
mam ochotę wyrazić swoją miłość. Mimo, że jestem wielką zrzędą, mam styl bycia Małej Mi i nie cierpię
walentynek, to chcę dziś powiedzieć, że kocham. Moją modę.
Jest moją miłością. Może przez niektórych uważana za
infantylną, niepełną, bo wiele rzeczy jeszcze nie wiem i być może bez
przyszłości, ale kocham ją. Na swój własny nanowy sposób.
Ostatnio znalazłam rysunki z podstawówki, a tam same szkice
ubrań. Koślawe, bez jakichkolwiek proporcji, z uwielbieniem do koloru różowego.
Marginesy szkolnych zeszytów zapełnione sukniami balowymi. Co kartka to inna
sukienka. Jedna z bufkami, druga z welonem, trzecia cała w świecidełka. Inspiracja
ewidentnie disneyowska. Wtedy do głowy by mi nie przyszło, że można
zaprojektować coś innego niż sukienki. Byłam 10-latką, która kochała sukienki.
***
Pamiętam jak rodzice podłączyli kablówkę. Było tam Fashion
TV. Kiedy Tata wychodził z domu i nie musiałam wysłuchiwać, że znowu oglądam te
bzdury siadałam przed telewizorem i oglądałam. Bez końca. Wychudzone modelki. Nieskończone pokazy. Wywiady w obcym języku. Niektórych kolekcji nie
rozumiałam. Nie wiedziałam dlaczego, skąd, co i jak. Ale czułam, jakoś tak podświadomie,
że coś się za tym kryje. Że nie bez powodu ludzie wariują na tym punkcie.
Wiedziałam, że mi się to podoba.
***
To było przed zimową sesją. Rysowałam paski na kombinezonie, który musiałam oddać na swoje pierwsze zaliczenie z projektowania ubioru. Kombinezon wisiał na manekinie. I mimo, że czynność nijak miała się do kreowania trendów, ja czułam się jak Coco Chanel w atelier przy Rue Cambon 31.
***
Łódź, kwiecień 2013 - Fashion Week Poland.
Ciemna sala, pośrodku wybieg. Wchodzi głośna muzyka, wychodzi pierwsza modelka,
pojawiają się pierwsze światła. Przechodzi mnie dreszcz. Pokaz trwa. Oglądam
materiały w ruchu, podziwiam modelki na wysokich szpilkach i boję się, że
któraś z nich zaraz się wywróci. Pomiędzy jedną, a drugą sylwetką przyglądam
się publiczności. Część z nich znam z publikacji, które z zamiłowaniem czytam, część z nich oglądam codziennie na
pudelku. Ostatnia modelka schodzi z wybiegu, a za nią podąża światło. Pokaz
się kończy, a mnie przechodzą ciarki po raz kolejny. Do oczu napływa słona
woda, bo wiem, że to kocham.
Co by kto nie powiedział, kocham to co robię. I robię to co kocham. Uwielbiam patrzeć na zaprojektowane ubrania, które niosą emocje. Pokazy, w których autor chciał uchwycić myśl. Ludzi, ubranych w te historie, jednocześnie tworzących swoje własne.
Chciałabym strasznie, żeby Ci wszyscy ludzie - projektanci, krytycy, dziennikarze, styliści przestali w końcu zazdrościć, zrzucać winę jeden na drugiego, wbijać sobie szpile. Hej, Ludzie! Przecież wszyscy mamy ten sam cel. Tworzyć modę, oceniać ją, kreować, wspierać. Iść do przodu. Wywoływać uśmiech, gdy druga osoba spojrzy w lustro i zobaczy siebie w naszej modzie. Pokazywać i odkrywać siebie w czymś co nosimy na co dzień. Kochać siebie w tym co na sobie mamy.
Patrzeć w lustro i być tak samo zadowolonym ze swojego widoku, jak ta uśmiechnięta, 8-letnia dziewczynka, która w lustrze widziała siebie w różowej balowej sukni.
"Życzę Ci, abyś pieczołowicie strzegł tęsknoty, którą nosisz w swoim sercu. Tęsknota jest poszukiwaniem raju, piękna, miłości, domu, pokoju - tego co pozostanie na zawsze. Pragnę patrzeć w Twoje oczy i nigdy nie odkryć w nich, że marzenia Twego dzieciństwa poświęciłeś szarej codzienności"
OdpowiedzUsuńPiękny wpis o pasji! Sukcesów życzę i pielęgnowania tej miłości!
OdpowiedzUsuńZ przyjemnością podziękuję i przygarnę życzenia, bo jak w każdym związku bywają te gorsze dni.
Usuń