poniedziałek, 5 maja 2014

slow down.

Poznajcie Bronisławę. Bronka studiuje, w weekendy pracuje. Mieszka ze znajomą w małym mieszkanku. Po zajęciach na uczelni gotuje, pierze, prasuje, sprząta. Raz w tygodniu idzie na imprezę, czasami spotka się z przyjaciółką na kawie, oczywiście jak tylko znajdzie czas pomiędzy dentystą, wizytą hydraulika, oglądaniem nowego sezonu „Gry o Tron”, a godzinnymi telefonami od Mamy, której wciąż powtarza, że wszystko u niej w porządku i że na męża jeszcze czas. Ciągle coś. Czasami, w przerwie pomiędzy zajęciami, gdy przypadkiem znajdzie się w okolicy centrum handlowego wpada na zakupy. Tak na poprawę humoru po kolejnej nieudanej damsko-męskiej znajomości. Tu upatrzy bluzeczkę za 20zł po obniżce, tu śmieszne buty, na które kiedyś znajdzie okazję, spodnie, trochę przyciasne, ale przecież schudnie i bluzę, która jakoś tak dziwnie się układa, ale to pewnie tylko dlatego, że przymierza ją „na szybko”. Bronisława kupuje 4 rzeczy wierząc, że dokonała interesu życia. 

Nie dokonała. Bluzka po trzecim praniu strasznie się powyciągała. Do spodni nie schudła. Po 2 miesiącach leżą nietknięte z wciąż nieoderwaną metką. Buty nie znalazły okazji. W dziennym świetle wydały się jeszcze bardziej różowe, a kokardki przy kostkach przestały być słodkie i urocze. Bluza nie dość, że wciąż się nie układa na ciele to jeszcze podobno kolor przestał być najmodniejszym kolorem. A w barwach poprzedniego sezonu nie warto się pokazywać.
Ja też kiedyś byłam Bronisławą.
Co miesiąc kupowałam gazety shoppingowe, w których co stronę pokazywali kolejny MUST HAVE, a ja z długopisem w ręce zakreślałam kolejne pozycje, które MUSZĘ mieć w swojej szafie. Pewnego razu, a miałam wtedy może z lat 15, chcąc podążać za trendami wyczytałam, że światowe wybiegi bardzo często pokazują połączenia kolorystyczne fiolet-żółć. Przepraszam wszystkich tych, którym wyrządziłam krzywdę i którzy musieli mnie w tym koszmarnym zestawieniu żółta bluzka- fioletowe bolerko oglądać. 

Na szczęście jakiś czas później po skorzystaniu z dobrodziejstwa naszych czasów, jakim jest internet poznałam ideę Slow Fashion i do dziś jestem jej wierna. Wam też polecam. No chyba, że chcecie być jak Bronka i zatruwać swoją szafę śmieciowymi ubraniami. 

Slow fashion to jeden z trendów za którym warto podążać. Idea, która wspiera racjonalną, przemyślaną mode. W czasach, gdy nadkonsumpcja to zjawisko bardzo popularne, gdy z powodu wiecznego pośpiechu nie zwracamy uwagi na co jemy, ani na to co kupujemy, gdzie wciskane jest nam coraz więcej i więcej, a produktu nam sprzedawane niewiele mają wspólnego z dobrą jakością, warto zwolnić. Ba. Można się nawet zatrzymać i zobaczyć, czy to co wrzucamy w siebie i na siebie ma jakąkolwiek wartość.

Jak kupować w nurcie slow?
Zastanów się czego potrzebujesz. Czego naprawdę potrzebujesz. Im mniej tym lepiej. Twoja szafa odetchnie, Twój portfel będzie Ci wdzięczny i nie bój się, że „nie będziesz miała się w co ubrać”. Dobrze dobrana baza pozwoli Ci szaleć z kombinacjami i tak i tak.

Kupując myśl o sobie. O swoim osobistym stylu, a nie jedynie modowych zachciankach redaktorek w modowych magazynach. Kieruj się tym, czy dana rzecz pasuje do Twojej figury, czy dobrze leży, czy aby przypadkiem nie wylewa Ci się tłuszczyk tu i ówdzie. Nie kupuj rzeczy, które już masz. Kolejny dzianinowy blezer, podobny do całego stosu w Twojej szafie to zły pomysł. I pod żadnym pozorem nie kupuj tylko dlatego, że „cena była obniżona”! Wtedy Cię znajdę i będę straszyć w żółto-fioletowym wdzianku!
Uleganie trendom to też kiepski pomysł. Jeśli groszkowa zieleń jest hitem, a Ty wyglądasz w niej jak wielka ropucha, odpuść. Pomyśl czy będziesz w tej bluzce czuła się dobrze także za dwa lata, czy zakup nie jest tylko Twoim kaprysem spowodowanym kiepskim samopoczuciem.
Jak masz zły humor to napisz do mnie e-maila i wyślę Ci kawał, albo śmieszny obrazek z kotami, ale na litość boską, oszczędź katuszy swojej szafie! 

Alternatywą od kupowania ubrań w sklepach jest udanie się do second handu. Mamy pewność, że skoro ktoś nosił już daną rzecz wcześniej i wciąż jest ona w dobrym stanie nam też będzie dobrze służyć. Dodatkowo stroje są już kilka razy prane i pozbawione świeżych barwników.

Slow fashion to również zwracanie uwagi na jakość produktów. Bardzo często przekłada się to na cenę, ale warto. Nasze ubrania mają nam służyć na kilka, kilkanaście lat. A skoro i tak zmniejszamy ilość rzeczy w szafie to możemy pozwolić sobie na ubranie od projektanta wykonane z bardzo dobrej jakościowo bawełny, jedwabiu czy kaszmiru. 

Podczas zakupu ważne jest by myśleć nie tylko o sobie, ale także o osobach, które kryją się za produkcją naszego ubrania. Pomyśl o ich zdrowiu, o warunkach pracy, o środowisku. Produkcja na masową skalę oznacza zwiększoną ilość wykorzystywanej wody, a co za tym idzie produkowania odpadów i ścieków. Jakby naszej planecie było tego mało. Nikt nie ma prawa zmuszać Cię do niczego. Możesz pominąć historię z katastrofą w Bangladeszu i przejść obok tematu obojętnie, bo Ciebie bezpośrednio to nie dotyczy. Na szczęście każdy z nas dysponuje silnym narzędziem – możliwością wyboru. Wybieraj tak, by czuć się dobrze.
Chcąc być świadomym odbiorcą, a nie tylko szarą masą w centrum handlowym zadawaj pytania. Pytaj bezpośrednio sprzedawców, pisz e-maile do marek: kto stworzył moje ubranie? Z jakich dokładnie surowców jest ono stworzone? Czy korzystacie z lokalnych materiałów, czy wspieracie lokalny rynek? Jak wygląda proces produkcji? Jeden e-mail będzie niewidoczny, ale 10, 20 lub 50 wiadomości sprawi, że powoli producenci zaczną zauważać konsumencką świadomość i będą odpowiedzialniej podchodzić do tego co robią.

Slow down. Jak powszechnie wiadomo - gdzie się człowiek spieszy tam się diabeł cieszy. A tu nie diabeł ma się cieszyć, tylko wy. Tak jak ten ślimak w różowej muszce. A może nawet i bardziej.
Ja wam życzę diabelsko dobrych zakupów i wyborów :)



6 komentarzy:

  1. Podpisuję się pod tym postem nogami, rękami i uszami. Akurat jestem świeżo po obronie pracy mgr - pisałam o konsumpcjonizmie w modzie. Naoglądałam się na ten temat filmów, naczytałam książek. Moja świadomość tak bardzo wzrosła, że czuję się jakby zupełnie inną osobą. Moja kiedyś potwornie długa lista "chciejstw" zmalała do dwóch, trzech rzeczy, na które będę jeszcze zbierać kasę przez kilka ładnych miesięcy. Polecam każdemu zainteresowanie się tematem zbiorów bawełny, farbowania ciuchów, produkcji ubrań na bliskim wschodzie - śmiem sądzić, że każdy najpierw będzie w szoku, ale po chwili inaczej spojrzy na ubrania wiszące na wieszakach w sklepach...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo ciekawy temat. Z chęcią przeczytałabym taką pracę. Ostatnio dużo czytam na temat etycznej mody, więc wydaje mi się, że Twoja praca poszerzyłaby moje dotychczasowe wiadomości. Będąc jakiś czas temu w muzeum widziałam krótki dokument o produkcji dżinsów, włączając procesy barwienia itp. To był przerażający widok. Teraz jak wchodzę do sklepów i widzę te sterty spodni mam przed oczami widok fabryki niemającej nic wspólnego z ludzkimi warunkami pracy.

      Usuń
    2. Powiem tak: najciekawsze rzeczy, które miałam do powiedzenia musiałam z pracy usunąć. Więc nie wiem, czy jakieś tam regułki by Ci pomogły poszerzyć wiedzę. Moja praca została tak okrojona, że wstyd by mi było ją dać komukolwiek do przeczytania, niestety....a i tak komentarz recenzenta był taki, że praca jest zbyt emocjonalna i obniżył mi końcową ocenę....według profesorków miałam pisać, że konsumpcjonizm jest fantastyczny, ponieważ NAPĘDZA GOSPODARKĘ - wyobrażasz to sobie?? A film o barwieniu i piaskowaniu dżinsów prawdopodobnie widziałyśmy ten sam....ilu ludzi od tego dostaje pylicy i umiera......

      Usuń
    3. Aż przykro mi czytać coś takiego. Czasami niestety profesorowie są bardzo ograniczeni w swoim widzeniu, a mówię to z własnego doświadczenia. Napędzać gospodarkę można w sposób, który nie wykorzystuje innych ludzi i doprowadza do chorób i śmierci.

      Usuń
  2. Widzę, że mamy podobne zdanie :) Moja marka SheMore działa wedle idei slow fashion. A dodatkowo kibicuję nowej inicjatywie Fashion Revolution. Jeśli macie ochotę poczytać więcej, to zapraszam: http://www.blog.shemore.pl/fashion-revolution-day-z--shemore_88.html
    :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znam markę, ostatnio widziałam, że odbył się nawet w Łodzi pokaz. Chciałam się nawet wybrać i pisać w tej sprawie, ale niestety inne zobowiązania mi to uniemożliwiły. Fashion Revolution również wspieram, uważam, że to fantastyczna inicjatywa, pisałam o niej post wcześniej. Sama wysłałam kilka zapytań do producentów i zamierzam robić to częściej ;)

      Usuń