Targi Designu Indaba w Kapsztadzie. Na scenie przemawia
Lidewij Edelkoort – jedna z najbardziej znanych na świecie specjalistek od
przewidywania trendów w modzie i designie i jedna z 25 najbardziej wpływowych
osób wg Times’a. Co jest takiego
ciekawego w jej wystąpieniu?
Ogłasza śmierć mody.
Ogłasza śmierć mody.
W wywiadzie dla portalu Dezeen twierdzi “to koniec mody jaką do tej pory znamy” i „że
jej zainteresowanie modą zostało zamienione na zainteresowania ubraniami, odkąd
moda straciła kontakt z rzeczywistością, z tym co dzieje się na świecie i czego
tak naprawdę chcą ludzie.”
Ciężko się z nią nie zgodzić. Sama Anna Wintour kilka dni
wcześniej podczas nowojorskiego tygodnia mody stwierdziła, „Trend is a dirty word”. Trendy nie istnieją już od jakiegoś czasu. Nie
ma modnych rzeczy. Wszystko przez przesyt projektantów, a także skrócenie
przesłania informacji do kilku sekund. Szukając informacji na temat trendów w
modowych gazetach, z każdej dowiemy się czegoś innego. Nie ze względu na
niekompetencje, ale ze względu na ogólny przesyt form, kolorów, prezentacji.
Niecałe sto lat temu we francuskiej modzie prym wiodła Coco
Chanel. Sylwetki z obniżoną talią nosiło się przez ok. 10 lat. Wciąż ten sam
fason, podobne materiały, te same rodzaje zdobienia. Wyobrażacie sobie nosić to
samo co 10-15 lat temu? [Pomijam oczywiście kwestie rozmiarów] Dziś określenie
„so last season” ewoluowało do „so last week”. Nikt nie pamięta już o Oscarach, czy sukienka miała kolor niebieski czy złoty. Nikogo to nie obchodzi.
Ma to swoje uzasadnienie naukowe. Nazywane jest to
zjawiskiem „cyklu życia produktu”. Bo moda, jak każdy twór - żyje i ma swoje
stadia zaawansowania. Zaczyna się od powolnego wzrostu – ja zaznaczam go w
swojej interpretacji na początku wieku XX, gdzie we Francji zaczynają tworzyć
pierwsi projektanci – Chanel, Poiret, Lanvin. Gwałtowny wzrost następuje na
chwilę przed rokiem 2000, gdzie dostęp do internetu staje się coraz bardziej popularny,
pojawia się coraz więcej projektantów, przesył informacji jest częstszy i
bardziej dostępny. I w końcu dochodzimy do chwili obecnej, kiedy moda osiąga swoje apogeum.Wg wykresu klasycznego „cyklu życia” moda zamierza teraz znacznie wyhamować. O tym
samym wspomina Edelkoort, która twierdzi, że sporą wagę przywiązywać będzie się do mody haute couture, co jest zdecydowanym skierowaniem się w stronę
rękodzieła wysokiej jakości. Chwila obecna jest dobrym czasem na przemyślenie
wszystkiego, zredefiniowanie i dokładne zastanowienie się nad potrzebami rynku
i konsumentów.
„Problemami są jakość tekstyliów, nieetyczny proces produkcji,
fatalne warunki pracy. Problemem są
również projektanci sami w sobie, którzy robią nie modę, a jedynie ubrania,
ubrania i ubrania.”
Nadkonsumpcja, kupowanie co wpadnie w oko, często po
przecenach sprowadza nas do braku szacunku do ubrań. Nie dbamy o jakość, bo
wiemy, że jeśli coś się popsuje możemy za chwilę kupić nowe w sklepie za
rogiem, albo przez internet. T-shirt po przecenie potrafi kosztować tyle ile
kubek kawy w Starbucksie czy kanapka w Subway’u. Ludzie nie znają się na
materiałach, nie potrafią rozróżnić tkaniny od dzianiny, a tym bardziej nie
interesuje ich czy ich bluzka zrobiona jest z poliestru czy z wysokojakościowej
bawełny. Wiedzą, że wakuola odgraniczona jest od cytoplazmy za pomocą
tonoplastu (wiedza z podręcznika gimnazjalnego), ale nie potrafią powiedzieć
nic na temat rzeczy w których żyją codziennie. Nie wspominając o absolutnie
nieludzkich warunkach pracy w krajach wschodu.
„To wszystko [modę] zabija oczywiście marketing. Napędza go
chciwość, a nie wizja. Pokazy mody stają się coraz bardziej absurdalne – trwają
12 minut, ale 45 minut trzeba na nie jechać, by jeszcze 25 minut na nie czekać.
Nikt już ich nie chce ich oglądać.”
A na poparcie tej tezy zwróćcie uwagę na screen pokazu Herve Leger, który zrobiłam rok temu. Wszystkie smartfony skierowane na modelki – tylko po to by zrobić zdjęcie, lub nagrać film, którego i tak nikt później nie obejrzy.
A na poparcie tej tezy zwróćcie uwagę na screen pokazu Herve Leger, który zrobiłam rok temu. Wszystkie smartfony skierowane na modelki – tylko po to by zrobić zdjęcie, lub nagrać film, którego i tak nikt później nie obejrzy.
„Genialny humor i wiedza najlepszych dziennikarzy z
magazynów z całego świata została nagle zastąpiona przez nieinteresujące
uogólnienia ludzi młodego pokolenia i artykuły sponsorowane, które nie mają nic
wspólnego z krytycznym myśleniem i profesjonalnym punktem widzenia”.
Aby zauważyć prawdziwość tego zdania wystarczy wejść na
pierwszy lepszy blog szafiarki, która zachwyca się nad każdym prezentem wysłanym
jej przez firmę odzieżową. Za #darylosu jest w stanie sprzedać duszę diabłu i
reklamować nawet sukienkę, w której poodpadały wszystkie guziki zanim paczka
została dostarczona z Chin. Wszystko jest ładne, wszystko jest piękne. I zero w
tym odniesień do kultury, do historii sztuki czy do opowieści, która kryje się
za produktem. Bezmyślne achy i ochy i wciskanie odbiorcom badziewia. Nie ma
krytyków, więc i projektanci się rozleniwiają, bo wszystko co zrobią i tak i
tak będzie dobrze oceniane. Li nazywa młode pokolenie „generacją lajków”.
Przypomnijmy sobie styczniową okładkę Joy’a z tytułem „Jessica Mercedes – 10 lajków
na sekundę” by zauważyć, że wg tych, którzy teoretycznie zajmują się modą nie
liczy się jakość, a ilość. Ilość internetowych lajków. Znajome, prawda?
W rozdziale “Projektanci” Edelkoort mówi: “Największe nazwiska w przeszłości były w
stanie zmienić społeczeństwo wprowadzając nowe sylwetki, nowe postawy i nowe
formy. Dziś projektanci w kółko wykorzystują trendy z przeszłości. Tzw.
projektanci luksusowi ze względu na marketing muszą skupiać się na produktach
takich jak torebki i buty, a nie na ubraniach, bo te nie przynoszą tak wysokich
zysków.” Nadmienia też, że moda nie korzysta z techniki, nie postępuje z duchem
czasu.
Są nazwiska, które wykorzystują najnowsze technologie jak np. Iris van Herpen, ale są to przecież nazwiska pojedyncze. Co dziwne, bo przecież z cudów techniki korzystamy codziennie.
Są nazwiska, które wykorzystują najnowsze technologie jak np. Iris van Herpen, ale są to przecież nazwiska pojedyncze. Co dziwne, bo przecież z cudów techniki korzystamy codziennie.
Skąd te problemy?
Na pierwszym miejscu wymienia się edukację. Projektantów
dalej kształci się w kierunku wyjątkowych osobistości i designerów, którzy
tworzą rzeczy przeznaczone tylko na wybieg. Studenci odrywani są od rzeczywistości,
gdzie stawia się na nową ekonomię, wymianę i pracę w grupie. Moda powinna być
wykładana bardziej jako wzornictwo ubrań, ponieważ sama w sobie jest sztuką
przemysłowo-użytkową.
Jak to jest u nas?
W Polsce jeszcze raczkujemy. Po upadku takich domów jak „Moda Polska” próbujemy od nowa tworzyć własną tożsamość z jednej strony nie potrafiąc czerpać w naszych dóbr narodowych i kultury, jednocześnie zachłystując się zachodnim fast fashion, które modę od wielu lat traktuje zupełnie w innym kontekście niż my.
Jak to jest u nas?
W Polsce jeszcze raczkujemy. Po upadku takich domów jak „Moda Polska” próbujemy od nowa tworzyć własną tożsamość z jednej strony nie potrafiąc czerpać w naszych dóbr narodowych i kultury, jednocześnie zachłystując się zachodnim fast fashion, które modę od wielu lat traktuje zupełnie w innym kontekście niż my.
Lidewij Edelkoort twierdzi, że "moda stała się absurdalną i patetyczną parodią tego czym była kiedyś". Ja czekam na naszą, polską wersję, bo wiadomo, że w kategoriach absurdu nie mamy sobie równych.
Bardzo dziękuję za ten wpis!Bardzo-bardzo.
OdpowiedzUsuńChciałabym takich więcej :)))
Drogi Anonimowy, bardzo dziękuję za miłe słowa ;)
UsuńJak tylko nadarzy się okazja do dyskusji na podobne tematy od razu siadam do pisania ;)
Bardzo ciekawy artykuł.
OdpowiedzUsuńSmutne to.....ale mam nadzieję, że moda sięgając totalnego dna zacznie się w końcu od niego odbijać
OdpowiedzUsuń