wtorek, 23 września 2014

yves rocher i perfumy na jesień.

Bardzo nie lubię przekonania ludzi, że tylko używając drogich zapachów możemy dobrze pachnieć. Dlatego też, często staram się udowadniać innym, jak wiele jest naprawdę ciekawych perfum, na które nie musimy wydawać fortuny. Specjalistami w tworzeniu takich zapachów jest marka Yves Rocher.  I dziś przedstawię Wam trzy zapachy [bardzo skrajne], które na pewno będę używała tej jesieni, ale uprzedzam, że nie są to oczywiste wybory!


Moment de Bonheur, to naprawdę ciekawe zjawisko. Przede wszystkim dlatego, że mamy do czynienia z bardzo oryginalną różą, a w dzisiejszych czasach ciężko zachwycić tak powszechną nutą.  Gdybym miała przedstawić ten zapach za pomocą obrazów, byłby to na pewno poranny piknik na trawie pokrytej rosą, niedaleko krzaka dzikiej róży. Nie ma tutaj żadnych silnych, niezależnych kobiet na szpilkach, które panicznie uciekają przed kontaktem z naturą. Jest za to młoda dziewczyna leżąca na kocu, dla której świat się zatrzymał. Moment de Bonheur, to potargane zimnym wiatrem włosy, wilgotna róża i niesamowicie słodki koniec, spowodowany przebijającym się przez chmury słońcem. Tak właśnie dla mnie pachnie jesienne szczęście, i trwa zaskakująco długo jak na zapach tego typu, bo aż ok. 7-8 godzin.

Yria Yves Rocher, to zapach o którym słyszałam naprawdę dużo zanim do mnie trafił. A to dlatego, że został on wycofany z produkcji na kilka lat i dopiero niedawno znów pojawił się w sklepach. Są to perfumy, które zakwalifikowałabym do grupy kwiatowo-orientalnej [na pewno nie owocowo-kwiatowej, czy owocowo-orientalnej, jak znalazłam na kilku stronach]. Początek zdominowany jest przez bergamotkę i kolendrę, jednak bardzo szybko do głosu [a raczej do nosa!] dochodzą kwiaty. Dla mnie to przede wszystkim jaśmin i róża. Przez to połączenie słyszę często, że Yria to taki ‘babciny’ zapach, ale według mnie to wcale nie jest negatywne określenie. To perfumy bardzo dojrzałe, nie posiadają żadnego infantylnego, naiwnego momentu, rozwijają się pięknie, w stronę lekkiego orientu. Bardzo płynnie [i niestety ekspresowo] przechodzimy do bazy z drzewem sandałowym i ambrą. Końcówka jest niezwykle ciepła, wręcz rozgrzana. Yria sprawdzi się przede wszystkim u osób, które chcą oswoić orient i dopiero rozpoczynają swoją przygodę z tak dojrzałymi zapachami. Niestety muszę również uprzedzić, że czuć, że te perfumy są po reformulacji, bo z opisywanej kilka lat temu niesamowitej trwałości, zostały teraz 3-4 godziny cieszenia się tym zapachem. Jednak mimo to, zachęcam do zapoznania się z Yrią!


I jest jeszcze Flowerparty, zapach, który jest tak naiwnie uroczy, że musiał w końcu do mnie trafić. Używam go zawsze wtedy, gdy potrzebuję przypomnieć sobie wakacyjny klimat, a to właśnie jesień jest tą porą roku, kiedy żyjemy jeszcze wspomnieniami i temperaturą sprzed kilku tygodni. Nie do końca rozumiem, dlaczego nazwa i flakon kładzie głównie nacisk na kwiaty, których według mnie jest tutaj najmniej. Flowerparty to przede wszystkim soczyste owoce – pomarańcze, brzoskwinie [i choć brzoskwiń nie ma w składzie, ja czuję je baaardzo wyraźnie!] i waniliowa baza. To prosty, słodki, niewymagający zapach, który mi po prostu poprawia humor, i utrzymuje się na mojej skórze ok. 6-7 godzin.


I tak właśnie wygląda mój jesienny zestaw od Yves Rocher. Znacie któryś z tych zapachów? Co sądzicie o tej marce? I przede wszystkim, czym Wy będziecie pachnieć jesienią? 

11 komentarzy:

  1. Z YR miałam tylko mgiełki jeżyna i malina:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zazwyczaj nie używam mgiełek, dlatego ciężko mi się o nich wypowiedzieć, ale słyszałam, że te z YR świetnie się sprawdzają, szczególnie w wakacje :)

      Usuń
  2. Po pierwsze - zgadzam się z Tobą w stu procentach, że aby pięknie pachnieć, nie trzeba wydawać fortuny!
    Po drugie, znam wszystkie wymienione przez Ciebie zapachy, jednak zdecydowanie najbardziej zachwyciła mnie Yria. Całkiem niedawno dowiedziałam się o jej powrocie w YR - strasznie mnie ta wiadomość ucieszyła, bo zapach uwielbiam! Jest mocny, ciepły, intensywnie różano-drzewny. Po prostu cudo! Muszę zamówić, póki znów go nie wycofią....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spiesz się, spiesz, bo co jakiś czas znika on z internetowego sklepu, a jak sama dobrze wiesz, jest naprawdę warty przyłączenia do kolekcji ;) Chociaż dla mnie i tak jak na razie najlepszym zapachem YR jest So, Elixir, ale nie umieściłam go w tym wpisie, bo używam go zdecydowanie najczęściej zimą.

      Usuń
    2. So Elixir owszem, ale Purple :) Klasyk już mi trochę zbrzydł. I tak, masz rację - muszę się pospieszyć!

      Usuń
  3. U mnie tej jesieni króluje "Comme une evidence" YR :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Comme une evidence, to dla mnie problematyczny zapach, u innych podoba mi się bardzo [dlatego gratuluję wyboru!], ale mnie samą drażni i trochę dusi. Postanowiłam, że dam mu szansę zimą, może wtedy uda mi się z nim zaprzyjaźnić :)

      Usuń
  4. Znam Moment de Bonheur, pozostałych nie.
    Ale ta Yria brzmi wyjątkowo pięknie! Yves Rocher ma rzeczywiście zmysł do jesiennych, nostalgicznych pachnideł.

    OdpowiedzUsuń
  5. Mój ulubiony zapach pochodzi właśnie z Yves Rocher. Niestety, zmienili go kilka lat temu i nie pachnie już tak obłędnie. Mowa o bzowej wodzie z kwiatowej linii.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nigdy tym kwiatowym zapachom się nie przyjrzałam, ale już kolejny raz słyszę że są warte uwagi. Szkoda, że piszesz, że coś w nich zmieniali, zwłaszcza, że w takich prostych kompozycjach nie warto nic mieszać.

      Usuń
  6. Bardzo lubię z YR perfumy So Elixir i So Elixir Purple. Inne też wydają się być ciekawe, jednak nie robiłam testów globalnych, więc ręczę tylko za te dwa:)

    OdpowiedzUsuń