Jest kilka przymiotników którymi można by określić polski
show biznes – nudny, przewidywalny, silący się na kontrowersje, mało
profesjonalny. Każda kolejna tvn-owska
produkcja kończy się lansowaniem nowej sławy, która zasiada później w jury
innego programu, bądź też dostaje swój własny. Tak było z Tyszką i Wolińskim
(moje szare komórki wciąż płaczą), Anią Bałon, Magdą Gessler i masą innych
gwiazd i gwiazdeczek. Nie zdziwiła mnie więc wiadomość o powstaniu dokumentu o
Tomaszu Ossolińskim – mentorze w „Project Runway”. Film tuż po zakończeniu sezonu? Serio? Zero
zaskoczenia (chociaż szczerze to bardziej stawiałam na wielką kreatorkę
mody - Joannę Przetakiewicz). Ale zdarzyło się, że miałam jeden darmowy
bilet, wolne popołudnie, przeczytałam kilka pochlebnych opinii, więc wzięłam
torbę i ruszyłam do kina.
Twórcy produkcji
dotyczących mody przyzwyczaili nas do blichtru, fleszy, ścianek sponsorskich. Dokładnie
tego spodziewałam się w dokumencie „Tomasz Ossoliński – Before the Show”. Sam
projektant wprawdzie w „Project Runway” przestawiał się jako skromny krawiec,
ale życie nie raz już pokazało, że nie ma co wierzyć zapewnieniom o skromności
ludziom zza szklanego ekranu.
Ale ten dokument ma coś, czego zupełnie nie przewidziałam
i co mnie osobiście bardzo poruszyło.
Szczerość.
Szczerość.
Judyta Fibiger – reżyser - z kamerą wkracza do pracowni
Tomasza Ossolińskiego w bardzo ważnym dla projektanta momencie – podczas
tworzenia jubileuszowej kolekcji z okazji
20-lecia pracy. Pretekst okrągłej rocznicy pozwala projektantowi przenieść się nie tylko myślami, a fizycznie
do początków, do miejsc, gdzie zaczynał swą karierę. Do zamkniętej szwalni
Bytom, do czasu gdy po raz pierwszy
wygrał konkursu „Burdy”. Te wszystkie wspomnienia z czasów, gdy dopiero
zaczynał pozwalają nam wyciągnąć odpowiednie wnioski, pozwalają zobaczyć, jak solidny
warsztat wykształcił projektant za młodu. Podczas gdy większość naszych
projektantów rozpoczyna pracę z minimalną wiedzą, kształcąc się dopiero podczas
realizacji projektów, bądź co gorsza, polegając jedynie na konstruktorskiej
wiedzy swoich krawcowych. I na tym polega jego wyższość.
Dokument ten to nie wymuskana laurka przedstawiająca
projektanta jako ulubieńca polskich salonów w stylu glamour. To przedstawienie
prawdziwej ciężkiej pracy podczas przygotowywania pokazu. Wizyta w szwalni,
doglądanie procesu produkcji, tworzenie konstrukcji płaskich, drapowanie na
modelce, wybranie miejsca pokazu, ustalenie każdego szczegółu scenografii, współpraca
ze stylistką Anną Poniewierską, wybieranie modelek, ustalanie kolejności wyjść,
poprawianie wyjściowych sylwetek. Wprawdzie to jedynie część, nawet nie połowa
obowiązków, które posiada projektant, ale mimo wszystko dobrze pokazuje
rzeczywistość tym, którzy myślą, że projektowanie to tylko bazgranie kilku
szkiców na papierze i skłonienie się podczas pokazu.
Czym mnie ten film do siebie przekonał? Autentycznością
i szczerością.
Prawdziwe życie, kac, rzucenie przekleństwem, mimo, że tych
miało nie być. Zbliżenia na niedoskonałości, mankamenty. Reakcje na przypadkowo znalezione stare zdjęcia.
Spotkania z byłymi nauczycielkami, wcale nie przystrojonymi w piórka czy
kreacje na czerwony dywan. Śląsk odbijający się w okularach, Warszawa widziana
z okien taksówki.
To chciałabym oglądać po każdym skończonym komercyjnym
programie. Film dokumentujący pracę, profesjonalizm, wiedzę, doświadczenie.
Komu w szczególności polecam ten film? Osobom, które myślą, że zawód
projektanta to tylko odcinanie kuponów od popularności i robienie zdjęć w
windzie. To niesamowicie ciężki kawałek chleba, gdzie nawet po 20 latach pracy
wciąż trzeba być samemu sobie krawcem, PR-owcem, menadżerem i marketingowcem. Bo
dopóki w Polsce nie dorobimy się domów mody z prawdziwego zdarzenia z
przeróżnymi stanowiskami, to projektant musi być jak na razie i alfą i omegą. Miejmy nadzieję, że tych profesjonalnych alf
będzie jak najwięcej.
Na koniec jesteśmy
uraczeni lekko sztampowym zdaniem, ale pokazującym, że poza pracą nawet i
Tomasz Ossoliński ma ludzkie pragnienia i potrzeby. Jakie?
Zapraszam do kina.
Zapraszam do kina.
Ten film jest na pierwszym miejscu filmów, które chcę/muszę obejrzeć w najbliższym czasie ;)
OdpowiedzUsuńWięc po seansie czekam na opinię ;)
UsuńTomasz Ossoliński bardzo przypadł mi do gustu podczas oglądania programu "Project Runaway". Pamiętam pierwszy odcinek i jego przedstawienie się - "ja-skromny krawiec".
OdpowiedzUsuńNie powiem - dość zachęcająco opisałaś ten film. Być może się nawet na niego wybiorę :)
koniecznie trzeba zobaczyć!
OdpowiedzUsuń