wtorek, 8 kwietnia 2014

artysta w marketingu - visual merchendiser.

Żyjemy w czasach, gdzie z każdej strony napływają do nas różne komunikaty. Reklama nowego proszku do prania, który sprawi, że pranie będzie bielsze od bieli, sensacyjne wiadomości, że Kasia Cichopek miała na sobie DRES (!!!) gdy wychodziła z domu po bułki (wciąż nie mogę się otrząsnąć), informacja, że powstała kolekcja w stylu tzw. „sportowej elegancji” (zupełna nowość), która po założeniu robi z Ciebie niezależną i silną kobietę sukcesu (a rzadko kto projektuje dla takich kobiet).

Każdy przekaz, choćby najgłupszy ma na celu jedno: zwrócić Twoją uwagę, a w efekcie końcowym sprzedać Ci jakiś produkt. Nieważne, czy produktem jest sprzedana plotka o trzecim rozwodzie siostrzenicy brata stryjecznego wujka, bluzka z Zary żywcem ściągnięta z pokazu Alexandra Wanga czy też babeczka z kremem w supermegahipermodnym miętowym kolorze. 

Jednym z pierwszym uruchamianych zmysłów podczas odbioru przekazu jest wzrok. Tylko coś naprawdę wyróżniającego się z tłumu jest w stanie zatrzymać nas przy sobie na dłużej niż setne ułamki sekundy. Ciekawe wzornictwo, kolor, kontrast, oryginalna forma.
Nie oszukujmy się, że dostrzeżemy piękno nawet w najbrzydszej formie. Choćbyśmy zarzekali się na wszystkie świętości to zawsze oceniamy książkę po okładce, a ludzi po wyglądzie.

Co wybierzesz mając do wyboru:
a) ciastko czekoladowe podane na białym talerzu  lub
b) to samo ciastko podane tym razem na ładnym, różowym talerzyku w kropki z kremikiem i truskawką na czubku?
Odpowiedź a? Szczerze wątpię.
O tym wiem ja, wiesz Ty i wiedzą ludzie, którzy zajmują się Visual Merchandisingiem.
A cóż jest to szalony angielski zwrot?
Otóż lecę z pomocą.
Visual Merchandising to dział marketingu zajmujący się prezentacją sklepu, sprzedawanego w nim towaru, tak, by przyciągnął on uwagę klienta i rzecz jasna, w finalnej fazie wpłynął na jak największą sprzedaż. Aranżacja butiku z zewnątrz, witryna sklepowa, odpowiednie zagospodarowanie przestrzeni,  odpowiedni dobór asortymentu to główne zadania Visual Merchendisera (strasznie długi zwrot. Pozwólcie, że na potrzeby tekstu będę nazywać go VueMkiem). Jego praca w dużym stopniu wpływa na wizerunek i sposób postrzegania firmy.

Zajmując się VM liczy się przede wszystkim kreatywność. Jesteśmy społeczeństwem, które widziało naprawdę dużo i wciąż pragnie nowości, innowacji, poczucia humoru. Lubimy otaczać się ładnymi rzeczami i lubimy na ładne rzeczy patrzeć. Bardzo ważne w tej dziedzinie jest  tworzenie w zgodzie z trendami, jednocześnie w zgodzie z estetyką produktów. Inaczej będzie wyglądał butik Gucci, a inaczej Chanel.
VueMki dwoją się i troją, by wyciągnąć z Twojego portfela jak najwięcej pieniędzy, ale robią to w całkiem przyjemny dla oka sposób. Z resztą, zobaczcie sami!

Wybrałam kilka przestrzeni i wystaw, które mnie osobiście w jakiś sposób urzekły. Wzornictwem, ideą, czy poczuciem humoru. Visual merchendisingową przygodą rozpocznijmy od wystawy Louis Vuittona. Francuski dom mody w 2011 roku tuż przed świętami zaaranżował swoje witryny w klimacie cyrku. Słonie, małpy, foki, trapezy, liny. Szalone akrobacje w kolorze pomarańczy i koralu. Wszystko to nawiązuje do przeszłości Vuittona, który mieszkał w sąsiedztwie z założycielami słynnego cyrku Rancych.  Zwróćcie uwagę na szalę, która mimo słonia po jednej stronie przechyla się i tak w stronę torebki LV.





Kolejnym przykładem visual merchendisingowego cuda jest współpraca Louis Vuittona z Billie Achilleos. Artystka stworzyła cały zwierzyniec korzystając jedynie z wcześniej wykonanych produktów domu mody – torebek, portfeli, pasków, zawieszek itd. W kolekcji znajdują się sowy, żaby, gęsi, wiewiórki, bobry, kameleony (<3) czy inne zwierzęta spotykane na co dzień jak pancerniki czy surykatki. Odsyłam was do fanpage'a artystki, na którym możecie zobaczyć wszystkie realizacje. Polecam! W filmiku pod spodem możecie zobaczyć jak powstawały te galanteryjne zwierzątka.





W 2011 roku Hermes stworzył wystawy, skupiając się tylko na jednym produkcie, który powiększył kilkukrotnie i stworzył jego kopię ze szpulek nici. Cała ekspozycja utrzymana jest w jednym kolorze i niewątpliwie przykuwa uwagę. 





Żeby nie skupiać się wyłącznie na wystawach, a pokazać, że VM może zaskakiwać również w kontekście przestrzeni spójrzcie na butik Alexandra Wanga.  Metalowy czarny box zmienia swój wygląd w zależności od sezonu. Raz przyozdobiony jest świeżymi białymi kwiatami, innym razem ozdobionym domkiem z kart, a jeszcze innym kompozycją z białych żarówek ledowych. Każda ze stylizacji ma swój odmienny charakter, mimo tej samej podstawy.


 


Nie mogłam oprzeć się pokusie i nie pokazać kilku witryn mojego ukochanego włoskiego Moschino. Ziu przeklina mnie, że po raz kolejny pokazuję te paskudne nawiązanie do McDonalda i że w końcu zacznie mi usuwać te zdjęcia, ale co zrobić, gdy chce się pokazać poczucie humoru w pracy VueMka. Moschino nasuwa się od razu. Szafa w kształcie wielkiej walizki,  manekiny na hamburgerach, ludzie-lody i mój zdecydowany faworyt – Święty Mikołaj na kozetce u psychiatry.





Spójrzcie na tą przestrzeń! Minimalizm w chłodnym kolorze blue. To HIT Gallery – butik na Times Square mieszczący się na przestrzeni 100 metrów kwadratowych. Półki w kształcie ludzkich popiersi są po prostu rewelacyjne. Gdyby tak wyglądały polskie butiki połowę swojego czasu wolnego mogłabym spędzać na chodzeniu po sklepach.






Na koniec jeszcze tylko chciałabym pokazać wam najnowszą i bardzo nietypową wystawę sklepową marki KENZO, która tak naprawdę jest jednocześnie wystawą sklepową jak i pop up storem, czyli czasowym sklepem. I choć chodzi tu o kampanię mającą na celu zwrócenia uwagi na kryzys w środowisku wodnym, to sama realizacja projektu jest  być może silnie związana z tym jak w przyszłości będą wyglądały nasze zakupy. Window shopping nabierze wtedy zupełnie innego znaczenia.


<a href="http://www.bloglovin.com/blog/12086871/?claim=e7t9dm2ukjb">Follow my blog with Bloglovin</a>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz