sobota, 25 stycznia 2014

oszczędnie z tymi wyprzedażami.

Przyszedł styczeń - miesiąc postanowień noworocznych, miesiąc straszący studentów sesją, miesiąc chłodu i zimna, miesiąc wyprzedaży. Gdzie wzrok nie padnie, spotkać można coraz to większe banery z napisem „wyprzedaż” w każdym możliwym języku świata i magicznymi cyferkami:  -10%, -15% , -70%.
Kiedyś styczeń był dla handlu najgorszym okresem w roku. Ludziom po świętach w portfelach pozostawały jedynie karpie łuski,  przyszedł czas spłacania kart kredytowych i raczej rzadko komu przyszło na myśl, żeby zadłużać się jeszcze bardziej. A potem nagle PUF! pojawiły się wyprzedaże i nagle okazało się, że ludziom po świętach brakuje tylu niezbędnych do życia produktów, ubrań i gadżetów. A skoro ich cena jest niższa niż zwykle, to czemu by nie skorzystać.

Plan jest taki: kupujemy dwie bluzki dobre jakościowo i wychodzimy.
Ehe, jasne.

Przekraczając drzwi centrum handlowego odnoszę wrażenie, że większość ludzi zamienia się w wyprzedażowe zombie. Zamiast mózgów bierze wszystko to co kosztuje mniej i jeszcze mniej. To taka zupełnie inna rzeczywistość. Zapominamy o naszej jakości, zapominamy o postanowieniach. Bierzemy wszystko co wygląda w miarę okej, ale przede kosztuje mniej niż zwykle. Bierzemy kolejny T-shirt (mimo, że w naszej szafie zajmują 80% powierzchni) bo  przecież  teraz kosztuje tylko 20 zł, a wcześniej kosztował 35! Nie można nie skorzystać z takiej okazji! 

To, że kupimy coś teraz za niższą cenę, wcale nie oznacza, że nie zrujnuje naszego portfela w przyszłości. Bowiem z kupnem zwykłej bluzki jest jak kupnem telewizora czy samochodu. Może ceny są średnio porównywalne, ale każda z tych rzeczy jest pewnego rodzaju inwestycją i warto przemyśleć każdy zakup dwa razy, niż po trzech praniach płakać, że ciuch nadaje się jedynie to kosza.

W sieci krąży mnóstwo poradników pt. jak poradzić sobie z wyprzedażami, co zrobić żeby nie zwariować i tak dalej, i tak dalej, więc i ja wtrącę swoje trzy grosze. A co!
Wprawdzie znowu będzie o czymś dla insiderów oczywistym, ale dobrych podstaw nigdy za wiele.

Wywróć ciuch do góry nogami!
To, że sweter wygląda świetnie z przodu nic nie znaczy. No poza tym, że mamy do czynienia z dobrym wzornictwem. Z jakiej jakości ciuchem mamy do czynienia ukryte jest po drugiej stronie. Warto sprawdzić czy szwy nie rozlatują się już na półce. Porozciągaj ubranie w jedną, drugą stronę. Taka mała odzieżowa gimnastyka. Ludzie będą się patrzeć na Ciebie jak na nienormalną, ale przynajmniej będziesz mieć pewność, że nie skończysz jak idiotka, gdy szew puści na tyłku podczas schylania się po notatki, które upuściłaś przed facetem z twarzą Ryana Goslinga.

Prawa = lewa.
Źle skrojona dzianina, czyli taka gdzie rządki nie są ułożone pod kątem prostym do kolumienek, z czasem będzie dążyć do swojego naturalnego stanu, gdzie elementy struktury są ułożone prostopadle.  Skutek niepoprawnego krojenia bardzo często zauważyć można, kiedy to po miesiącu użytkowania, szew boczny znajduje się np. na środku brzucha albo pleców. Żeby zatem nie przesuwać bluzki co 30 sekund, dobrze w sklepie sprawdzić czy szwy prawej strony pokrywają się z tymi z lewej.

Skład surowcowy.
Jak już jesteśmy po drugiej stronie ubrania nasze oczy kierujemy w stronę metki i sprawdzamy z czego to nasze cudo jest zrobione. Najczęściej stosowanym surowcem w przemyśle odzieżowym jest poliester. Jeżeli chcemy zgrzać się w bluzie, a potem niesamowicie się spocić, to owszem, poliester jest świetnym rozwiązaniem.
Im więcej w składzie poliestru, nylonu czy akrylu tym szybciej powinniśmy daną rzecz odłożyć.  Zimą w takich rzeczach zmarzniemy, a latem spocimy jeszcze bardziej.
Na temperaturę  jaką mamy teraz, polecałabym np. prawdziwą wełnę. Jest owszem odrobinę droższa, ale jak już spędzamy godziny na zakupach to warto pokusić się o poszukanie dobrego gatunkowego swetra, który prawdopodobnie w Zarze, zrobiony z akrylu będzie kosztował tyle samo.

Jak to jest z tym praniem?
Znaleźliśmy bluzkę – 100% cotton. No i świetnie. A teraz spójrzmy jak to się pierze.
Jeśli każą nam tą naszą bawełnę prać w 30 stopniach to znaczy, że  byś może jest z nią  coś nie tak. Dobrą bawełnę można w spokoju prać w 40˚C bez obawy, że coś się z nią stanie. Podając zaniżone wartości producent prawdopodobnie chce ustrzec się nadmiernych reklamacji związanych z wykorzystaniem kiepskiej jakości surowca, który przy 40 stopniach po prostu nam się rozleci.
Czasami niskie koszty zakupy nie oznaczają tańszego utrzymania, bo jeśli chodzi o proces czyszczenia można natrafić na konieczność prania chemicznego. A nie daj Boże, jak pochodzimy z małej miejscowości, kurtka nam się zabrudziła, a do najbliższej pralni 20 km! No i mamy nasze oszczędzanie…

Guziki, kieszenie, koraliki – wszystko na miejscu.
Nic, ale to nic nie powinno odpadać podczas przymierzania, czy nawet dotykania wyrobu.
O brakach nie ma mowy. Nawet jeśli coś jest przecenione 70%.
Nie i kropka.

Dopasowanie do sylwetki.
Dobre zakupy to mądre zakupy. Fajnie dowiedzieć jakim typem sylwetki się jest, jakie fasony nam pasują, czego powinniśmy unikać. Bo kupując źle dobraną sukienkę możemy tylko zrobić sobie krzywdę, postarzeć się i dodać 5 kilogramów. Jeśli chodzi o dobór ubrań do figury to mistrzynią jest Radzka, którą można znaleźć na youtubie. O ubraniach  i budowie ciała powie wam wszystko.
A! I za żadne skarby świata nie oszukuj się, że schudniesz do tych spodni! Nie schudniesz. Wydasz tylko pieniądze, a spodnie przeleżą na dnie szafy kilka sezonów. Po latach oddasz je młodszej, chudszej siostrze, ale ona i tak ich nie założy, bo ich fason już dawno przestanie być obiektem pożądania.

Zakupy zgodne z etyką.
Pamiętacie jeszcze tą aferę z Bangladeszem? Czas w którym tyle mówiło się o etyce pracy, o wyzysku Azjatów w przemyśle odzieżowym? Nawet po  przecenie producent zgarnia większość pieniędzy za samą sprzedaż.  Może warto zastanowić się jaki procent z 15zł, które płacimy za przeceniony T-shirt przeznaczono na pensję dla podwykonawców.

Stare, nowe, modne, niemodne.
Wyprzedaże organizuje się po to, żeby zrobić w magazynach miejsce na nowe ubrania. Niestety w magazynach pozostają rzeczy nie tylko z obecnego sezonu, ale także z tych sprzed roku czy dwóch.  I wszystkie, bez względu na datę produkcji trafiają na wyprzedaż. Jeśli w stercie ciuchów oznaczonych plakietką „-50%” upatrzysz coś co ma niespotykany fason, nie myśl, że trafiłaś na coś nowego. Ta sukienka mogła leżeć w sklepie z podpisem „new model” trzy lata temu, ale z jakichś powodów od tego czasu nikt nie chce jej kupić.  A w tym przypadku noszenie czegoś, czego nikt nie nosi, raczej nie jest zaletą. 


Wyprzedaże to cudowne dzieło ekonomistów. Kiedy tobie wydaje się że upolowałaś okazję, tak naprawdę zostałaś jedynie upolowana przez sprytnego marketingowca. Szukanie dobrego ubrania wśród sterty szmat, to jak szukanie igły w stogu siana.
Jeśli znajdziemy coś ciekawego, dobrego jakościowo i tańszego możemy być z siebie naprawdę dumni, bo rzadko trafia się prawdziwa okazja, a jak widać cena cenie nierówna. W poszukiwaniu perełek życzę wam dużo powodzenia, cierpliwości i zdrowego rozsądku, bo „tak naprawdę, wyprzedaże nie są po to, żeby kupić tanio, lecz po to, by myśleć, że kupiło się tanio”.




5 komentarzy:

  1. Ja o dziwo nie kupiłam nic ciuchowego na wyprz.

    OdpowiedzUsuń
  2. Buty. Dwie pary kozaków na słupku. Internetowo. Puchowy płaszcz. Te zawsze kupuję z rocznym wyprzedzeniem. Reszta - take it easy :-) Takie teksty jak Wasz post, trzeba by rozdawać w centrach handlowych w formie ulotki, ale z drugiej strony każdy ma swój rozum. Dzisiaj rano byłam w galerii handlowej (najdroższej w mieście) i przyznam ze zdziwieniem, żeby nie powiedzieć że z przestrachem, czułam się tam jak na tanim bazarze w CHRL. Wiem co mówię, bo Chiny swego czasu odwiedzałam. I szczerze mówiąc to co do nas stamtąd dociera to najgorszy jakościowo sort, sprzedawany tutaj w zupełnie nieadekwatnych do owej jakości cenach. Widzę to od lat i bardzo, bardzo ostrożnie wybieram to co kupuję. Bo zwyczajnie mierzi mnie, wybaczcie kolokwializm, wciskanie kitu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No niestety czasami z tym rozumem na zakupach to różnie ;) Ale jeśli chodzi o jakość to z tym akurat niestety jeszcze gorzej.
      Polecam filmik Radzkiej na youtubie na którym porównuje ciuchy z sieciówek z odpowiednikami od polskich projektantów. Ceny są praktycznie te same, ale jakoś o niebo lepsza!

      Usuń
  3. Kiedyś oszczędzałam pół roku, żeby na wyprzedażach móc poszaleć. Dziś podchodzę to tego bardziej spokojnie i cynicznie. Jeśli już coś kupię, to jest to świetna torebka lub buty, na jakie rzucałam okiem od dłuższego czasu. Cała reszta wiszących wszędzie "szmat" już na mnie nie działa.

    OdpowiedzUsuń