Trzeba wspierać
młodych projektantów! Rozwijajmy polski modowy rynek!
Zaraz po „zastąpmy drogich projektantów ciuchami podobnymi z sieciówki” i „moda
jest od tego żeby się nią bawić” to te zdania są chyba najczęściej używanymi
jeśli chodzi o dyskusję na temat mody w Polsce.
„Kupujcie u polskich projektantów!”
No to będziemy. Wszyscy. Caaała Polska wreszcie zacznie kupować projekty polskich młodych studentów łódzkiej ASP. Ale to nie dlatego, że nagle wszyscy odkryli istnienie portali takich jak mostrami, showroom czy pakamera. Nie dlatego, że Pani Krysia nagle zaczęła interesować się modą i pojęła, że może czas wyrzucić tą obrzydliwą sukienkę sprzed 15 lat, którą upolowała jeszcze na stadionie 10 lecia i czas kupić coś co doda jej szyku, a nie kolejnych 10 lat i 5 kg.
To całe modowe nawrócenie dzięki Biedronce.
Biedronka –
portugalska firma (nie wiem dlaczego przez wielu uważana jako polską)
postanowiła zorganizować konkurs „MŁODZI
PROJEKTANCI DLA BIEDRONKI”. Wzięli w nim udział studenci wcześniej wspomnianej
już łódzkiej Akademii Sztuk Pięknych. Założeniem konkursowym było stworzenie
świąteczno-karnawałowej sukienki oraz tuniki. Zrealizowane projekty zwycięzców wyłonionych w
marcu od 16 grudnia można zakupić w każdym dyskoncie za 69,99.
Zdjęcia pochodzą ze strony biedronka.pl
Ale to nie o kolekcji chcę napisać.
Sama jestem studentką architektury ubioru, wprawdzie nie na
asp, ale również na łódzkiej uczelni i od kilku dni zastanawiam się czy chciałabym żeby moje
projekty były sprzedawane w sklepie, który, nie oszukujmy się, z modą ma tyle
wspólnego co sukienka z rynku z suknią haute couture.
Z jednej strony wchodzimy na rynek z ogromną skalą produkcji, ubieramy tysiące ludzi, dajemy możliwość, żeby polacy wyglądali lepiej niż wyglądają teraz i to wszystko bez własnego wkładu finansowego. Stajemy się rozpoznawalni. Tylko czy klienci Biedronki to nasza przyszła grupa docelowa? Czy staniemy się rozpoznawalni w tych kręgach dla których będziemy szyć w przyszłości?
Kiedy znany aktor bierze udział w reklamie czy jakiejś innej komercyjnej akcji mówi się, że się sprzedał. A co z młodymi projektantami? Sprzedali się już na początku czy po prostu szukają możliwości rozwoju?
Z jednej strony wchodzimy na rynek z ogromną skalą produkcji, ubieramy tysiące ludzi, dajemy możliwość, żeby polacy wyglądali lepiej niż wyglądają teraz i to wszystko bez własnego wkładu finansowego. Stajemy się rozpoznawalni. Tylko czy klienci Biedronki to nasza przyszła grupa docelowa? Czy staniemy się rozpoznawalni w tych kręgach dla których będziemy szyć w przyszłości?
Kiedy znany aktor bierze udział w reklamie czy jakiejś innej komercyjnej akcji mówi się, że się sprzedał. A co z młodymi projektantami? Sprzedali się już na początku czy po prostu szukają możliwości rozwoju?
Podczas tegorocznego tygodnia mody w Łodzi miałam możliwość uczestniczenia w wykładzie z Dawidem Tomaszewskim. Padło pytanie dotyczące kolaboracji projektantów z sieciówkami. W odpowiedzi usłyszałam, że on jako projektant, robi wszystko to, co może w przyszłości pomóc jego marce. Jeżeli zarobi na tym duże pieniądze, a to na pewno wpłynie korzystnie na firmę, to zrobi to.
Dlaczego studenci się zgodzili na taką akcję? Bo potrzebują
finansowego wsparcia. Projektowanie mody to nie jest tania zabawa. Potrzeba
pieniędzy na materiały, dodatki, krawcową, jeśli ktoś szyć nie potrafi. Portfolio
budować trzeba, a tkanin niestety za darmo nie rozdają. Więc skąd wziąć
pieniądze?
Właśnie z takich akcji.
Inaczej byłoby gdyby nasz rząd ruszył w końcu mózgownicą i zauważył, że w
Polsce ludzie nie tylko grają w piłkę nożną. Że są inne dziedziny, które
potrzebują dofinansowania. W krajach takich jak Wielka Brytania czy Francja
programy stypendialne czy dofinansowania kolekcji młodych projektantów to chleb
powszedni. W Polsce? Science fiction.
Dopóki polscy politycy nie wykażą zainteresowania sprawą mody (a nie wykazują, co widać po samym ich ubiorze) albo pieniądze nie zaczną spadać z nieba, początkujący artyści będą musieli szukać pomocy w takich właśnie przedsięwzięciach. Biedronki, Lidla czy innego Reala.
Dopóki polscy politycy nie wykażą zainteresowania sprawą mody (a nie wykazują, co widać po samym ich ubiorze) albo pieniądze nie zaczną spadać z nieba, początkujący artyści będą musieli szukać pomocy w takich właśnie przedsięwzięciach. Biedronki, Lidla czy innego Reala.
Cała akcja Biedronki w teorii wygląda świetnie. Projektanci
mają sponsorów którzy zapewniają odszycie projektów, klientów, miejsca
sprzedaży. Firma ma projektantów, którzy wpasują się w trendy, a przy okazji może zmniejszą dystans pomiędzy
światem polskiej mody (chociaż wciąż moda,a biedronka nie łączy mi się za
cholerę). I wszystko to wydaje się tak bajecznie piękne.
A potem przychodzi czas na praktykę. I wygląda to tak:
zdjęcie pochodzi z fanpage’a „Michał Zaczyński Blog”
Wieczorowe sukienki wepchnięte gdzieś pomiędzy materac, mopa
i różowe skarpetki frotte.
Z eleganckich wieczorowych kreacji od projektantów w designerskich opakowaniach wychodzą nam jakieś szmatki w kartonowych pudełkach, w dodatku zbędnych, bo nie można przecież zobaczyć jak to w środku wygląda, z jakiego materiału, jak uszyte itd. O przymierzaniu nie wspomnę. A jak już się kupi jeden rozmiar i będzie nie daj boże za małe to zwrócić już się nie da.
Założenie było dobre. Wspierać młodych projektantów. I pomoc jest niezaprzeczalnie duża. Szkoda jednak, że nie pomyślano o późniejszej sprzedaży sylwestrowych kreacji. Jeżeli firma decyduje się na designerski produkt, to czemu nie stworzy dodatkowo fajnego stojaka. Nawet kartonowego.
Na pewno bardziej eleganckiego od metalowego kosza, w którym możemy znaleźć pompki do roweru, namiot czy inne bardzo feszyn dodatki.
Szkoda, że nie zadbano w żaden sposób o korzystne warunki sprzedaży, bo mimo, że to Biedronka, a nie H&M to intencje były dobre.
Z eleganckich wieczorowych kreacji od projektantów w designerskich opakowaniach wychodzą nam jakieś szmatki w kartonowych pudełkach, w dodatku zbędnych, bo nie można przecież zobaczyć jak to w środku wygląda, z jakiego materiału, jak uszyte itd. O przymierzaniu nie wspomnę. A jak już się kupi jeden rozmiar i będzie nie daj boże za małe to zwrócić już się nie da.
Założenie było dobre. Wspierać młodych projektantów. I pomoc jest niezaprzeczalnie duża. Szkoda jednak, że nie pomyślano o późniejszej sprzedaży sylwestrowych kreacji. Jeżeli firma decyduje się na designerski produkt, to czemu nie stworzy dodatkowo fajnego stojaka. Nawet kartonowego.
Na pewno bardziej eleganckiego od metalowego kosza, w którym możemy znaleźć pompki do roweru, namiot czy inne bardzo feszyn dodatki.
Szkoda, że nie zadbano w żaden sposób o korzystne warunki sprzedaży, bo mimo, że to Biedronka, a nie H&M to intencje były dobre.
Miało być gustownie, karnawałowo i designersko.
A wyszło, no cóż, po polsku.
A wyszło, no cóż, po polsku.