Kontrowersja
jest coraz mniej popularnym słowem w modowej branży. Widzieliśmy już praktycznie wszystko. Naszą wyobraźnię rozbudzał nie raz
John Galliano, McQueen, Westwood czy ostatnio Rick Owens. Kanały społecznościowe
takich osób jak Miley Cyrus czy Kim Kardashian utwierdzają nas w przekonaniu,
że wszystko co można było pokazać, zostało pokazane. Są wciąż jednak
projektanci, którzy swoją pracą potrafią zaskoczyć, bo nie zawsze to co widzimy
jest tym czym nam się wydaje.
Ciepłe
czerwcowe popołudnie. Zwiedzam wystawę „Cuda Niewidy” w toruńskim Centrum
Sztuki Współczesnej. Po obejrzeniu prawie wszystkich naprawdę szalonych i
nietuzinkowych projektów, filmów i instalacji z każdego zakamarka świata,
dostrzegam w rogu dwie niewielkie gabloty z biżuterią. Rozczarowanie to dobre
słowo, które opisuje moją ówczesną reakcję na owe eksponaty. Ot, zwykłe
wisiorki i kolczyki z kryształkami w różnych kolorach, do znalezienia w prawie
każdym sklepie z biżuterią. Zwłaszcza tą tańszą. Zaczęłam się zastanawiać się jak
głęboka filozofia musi przemawiać za tymi świecidełkami skoro znalazły się tu,
na tej wystawie. Okazało się, że to jednak nie o filozofię chodziło, a o
materiał. Bowiem to, co widziałam było prawdziwymi skrystalizowanymi ludzkimi
łzami.
Nie wszystko złoto co się świeci i nie wszystko co wygląda na drewno nim jest. W 2012 roku Iris van Herpen stworzyła sukienkę wyglądającą jak drewniana rzeźba dopracowywana długimi miesiącami w stolarskiej pracowni. Tu narodził się dysonans w myśleniu. Bo jak drewno może znaleźć zastosowanie w ubiorze? Jest przecież twarde, nieelastyczne i zdecydowanie w dotyku nie przypomina kaszmirowej paszminy. W rzeczywistości jest to trójwymiarowo drukowany poliamid połączony z galwaniczną kąpielą w miedzi. Stąd kolor drewna i odrobina elastyczności, która pozwala poruszać się modelce stosunkowo normalnie.
Nie wszystko złoto co się świeci i nie wszystko co wygląda na drewno nim jest. W 2012 roku Iris van Herpen stworzyła sukienkę wyglądającą jak drewniana rzeźba dopracowywana długimi miesiącami w stolarskiej pracowni. Tu narodził się dysonans w myśleniu. Bo jak drewno może znaleźć zastosowanie w ubiorze? Jest przecież twarde, nieelastyczne i zdecydowanie w dotyku nie przypomina kaszmirowej paszminy. W rzeczywistości jest to trójwymiarowo drukowany poliamid połączony z galwaniczną kąpielą w miedzi. Stąd kolor drewna i odrobina elastyczności, która pozwala poruszać się modelce stosunkowo normalnie.

Choć sztywność drewna wydaje się być pierwszym powodem, dla którego wykluczamy je z listy materiałów odzieżowych, to są ludzie, którzy potrafili tą wadą zupełnie się nie przejmować. Eliza Strożyk zaprojektowała własną tkaninę z małych, trójkątnych kawałków miękkiego drewna. Początkowo tworzyła z tego materiału dywany, ale z czasem zaczęły powstawać abażury, pledy, a dzięki współpracy z różnymi projektantami również projekty ubiorów.
Z drewna
projektował kiedyś też Alexander
McQueen. Wykonał on protezę nogi w kształcie długiego kozaka, pokrytego
licznymi płaskorzeźbami. Był mistrzem tworzenia rzeczy z materiałów
niekonwencjonalnych – piór, świeżych kwiatów, muszli czy metalu. Każdy z
projektów wykonany był z mistrzowską precyzją, z widocznym znamieniem geniuszu,
który często odbierany było jako szaleństwo. Jak choćby projekt z 2001 roku -
sukienka wykonana z drobnych żółtych, szklanych koralików i końskiego włosia.
Obłędne połączenie materiałów, które na pierwsze rzut oka zupełnie ich nie
przypomina. Tak potrafią jedynie mistrzowie.
Oko nie jest w stanie wychwycić wszystkiego. Widzi obrazy, ale nie potrafi zatrzymać pojedynczej klatki. Najlepszym przykładem jest woda. Bez różnicy czy to krople deszczu czy całe strumienie. Widzimy rozbryzg wody, lecz nie potrafimy wyłapać obrazu w poszczególnej milisekundzie. Nie ma ona swojego kształtu, a z każdą sekundą zmienia się jej kolor, jej powierzchnia. Jednak nie raz się zdążyliśmy przekonać, że nie ma rzeczy niemożliwych dla projektantów. W 2001 roku dzięki Daphne Guiness, projektantce Iris van Herpen i fotografowi Nickowi Knightowi powstała „wodna sukienka”. Strumień wody jakim została oblana artystka został dokładnie sfotografowany i odtworzony przez holenderską projektantkę. Powstało oczywiście kilka takich sukienek, lecz każda z nich jest niepowtarzalna, ma zupełnie inny kształt i kolor. Zupełnie jak to z wodą bywa.
Wzrok to taki
zmysł, który łatwo oszukać. Wykorzystują to między innymi iluzjoniści mamiąc
nas swoimi sztuczkami. Ale i projektanci nie pozostają w tyle. Potrafią
przechytrzyć oko w każdy możliwy sposób. Jedni uciekają się do tworzyw
sztucznych, trójwymiarowych wydruków, a inni natomiast do prostych, naturalnych
materiałów. Są tacy którzy dziergają ze srebra lub szkła (!), inni próbują
zatrzymać ułamki sekund przy pomocy ubioru. A to wszystko dla naszej uciechy i
prostego okrzyku „wow!”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz