środa, 4 marca 2015

moda umarła, ciuchy zostały.

Targi Designu Indaba w Kapsztadzie. Na scenie przemawia Lidewij Edelkoort – jedna z najbardziej znanych na świecie specjalistek od przewidywania trendów w modzie i designie i jedna z 25 najbardziej wpływowych osób wg Times’a.  Co jest takiego ciekawego w jej wystąpieniu?
Ogłasza śmierć mody. 


W wywiadzie dla portalu Dezeen twierdzi  “to koniec mody jaką do tej pory znamy” i „że jej zainteresowanie modą zostało zamienione na zainteresowania ubraniami, odkąd moda straciła kontakt z rzeczywistością, z tym co dzieje się na świecie i czego tak naprawdę chcą ludzie.”


Ciężko się z nią nie zgodzić. Sama Anna Wintour kilka dni wcześniej podczas nowojorskiego tygodnia mody stwierdziła,  „Trend is a dirty word”.  Trendy nie istnieją już od jakiegoś czasu. Nie ma modnych rzeczy. Wszystko przez przesyt projektantów, a także skrócenie przesłania informacji do kilku sekund. Szukając informacji na temat trendów w modowych gazetach, z każdej dowiemy się czegoś innego. Nie ze względu na niekompetencje, ale ze względu na ogólny przesyt form, kolorów, prezentacji.

Niecałe sto lat temu we francuskiej modzie prym wiodła Coco Chanel. Sylwetki z obniżoną talią nosiło się przez ok. 10 lat. Wciąż ten sam fason, podobne materiały, te same rodzaje zdobienia. Wyobrażacie sobie nosić to samo co 10-15 lat temu? [Pomijam oczywiście kwestie rozmiarów] Dziś określenie „so last season” ewoluowało do „so last week”. Nikt nie pamięta już o Oscarach, czy sukienka miała kolor niebieski czy złoty. Nikogo to nie obchodzi. 


Ma to swoje uzasadnienie naukowe. Nazywane jest to zjawiskiem „cyklu życia produktu”. Bo moda, jak każdy twór - żyje i ma swoje stadia zaawansowania. Zaczyna się od powolnego wzrostu – ja zaznaczam go w swojej interpretacji na początku wieku XX, gdzie we Francji zaczynają tworzyć pierwsi projektanci – Chanel, Poiret, Lanvin. Gwałtowny wzrost następuje na chwilę przed rokiem 2000, gdzie dostęp do internetu staje się coraz bardziej popularny, pojawia się coraz więcej projektantów, przesył informacji jest częstszy i bardziej dostępny. I w końcu dochodzimy do chwili obecnej, kiedy moda osiąga swoje apogeum.Wg wykresu klasycznego „cyklu życia” moda zamierza teraz znacznie wyhamować. O tym samym wspomina Edelkoort, która twierdzi, że sporą wagę przywiązywać będzie się do mody haute couture, co jest zdecydowanym skierowaniem się w stronę rękodzieła wysokiej jakości. Chwila obecna jest dobrym czasem na przemyślenie wszystkiego, zredefiniowanie i dokładne zastanowienie się nad potrzebami rynku i konsumentów. 

„Problemami są jakość tekstyliów, nieetyczny proces produkcji, fatalne warunki pracy. Problemem  są również projektanci sami w sobie, którzy robią nie modę, a jedynie ubrania, ubrania i ubrania.”

Nadkonsumpcja, kupowanie co wpadnie w oko, często po przecenach sprowadza nas do braku szacunku do ubrań. Nie dbamy o jakość, bo wiemy, że jeśli coś się popsuje możemy za chwilę kupić nowe w sklepie za rogiem, albo przez internet. T-shirt po przecenie potrafi kosztować tyle ile kubek kawy w Starbucksie czy kanapka w Subway’u. Ludzie nie znają się na materiałach, nie potrafią rozróżnić tkaniny od dzianiny, a tym bardziej nie interesuje ich czy ich bluzka zrobiona jest z poliestru czy z wysokojakościowej bawełny. Wiedzą, że wakuola odgraniczona jest od cytoplazmy za pomocą tonoplastu (wiedza z podręcznika gimnazjalnego), ale nie potrafią powiedzieć nic na temat rzeczy w których żyją codziennie. Nie wspominając o absolutnie nieludzkich warunkach pracy w krajach wschodu. 

„To wszystko [modę] zabija oczywiście marketing. Napędza go chciwość, a nie wizja. Pokazy mody stają się coraz bardziej absurdalne – trwają 12 minut, ale 45 minut trzeba na nie jechać, by jeszcze 25 minut na nie czekać. Nikt już ich nie chce ich oglądać.”
A na poparcie tej tezy zwróćcie uwagę na screen pokazu Herve Leger, który zrobiłam rok temu. Wszystkie smartfony skierowane na modelki – tylko po to by zrobić zdjęcie, lub nagrać film, którego i tak nikt później nie obejrzy.  


„Genialny humor i wiedza najlepszych dziennikarzy z magazynów z całego świata została nagle zastąpiona przez nieinteresujące uogólnienia ludzi młodego pokolenia i artykuły sponsorowane, które nie mają nic wspólnego z krytycznym myśleniem i profesjonalnym punktem widzenia”.


Aby zauważyć prawdziwość tego zdania wystarczy wejść na pierwszy lepszy blog szafiarki, która zachwyca się nad każdym prezentem wysłanym jej przez firmę odzieżową. Za #darylosu jest w stanie sprzedać duszę diabłu i reklamować nawet sukienkę, w której poodpadały wszystkie guziki zanim paczka została dostarczona z Chin. Wszystko jest ładne, wszystko jest piękne. I zero w tym odniesień do kultury, do historii sztuki czy do opowieści, która kryje się za produktem. Bezmyślne achy i ochy i wciskanie odbiorcom badziewia. Nie ma krytyków, więc i projektanci się rozleniwiają, bo wszystko co zrobią i tak i tak będzie dobrze oceniane. Li nazywa młode pokolenie „generacją lajków”. Przypomnijmy sobie styczniową okładkę Joy’a z tytułem „Jessica Mercedes – 10 lajków na sekundę” by zauważyć, że wg tych, którzy teoretycznie zajmują się modą nie liczy się jakość, a ilość. Ilość internetowych lajków. Znajome, prawda? 

W rozdziale “Projektanci” Edelkoort mówi:  “Największe nazwiska w przeszłości były w stanie zmienić społeczeństwo wprowadzając nowe sylwetki, nowe postawy i nowe formy. Dziś projektanci w kółko wykorzystują trendy z przeszłości. Tzw. projektanci luksusowi ze względu na marketing muszą skupiać się na produktach takich jak torebki i buty, a nie na ubraniach, bo te nie przynoszą tak wysokich zysków.” Nadmienia też, że moda nie korzysta z techniki, nie postępuje z duchem czasu.
Są nazwiska, które wykorzystują najnowsze technologie jak np. Iris van Herpen, ale są to przecież nazwiska pojedyncze. Co dziwne, bo przecież z cudów techniki korzystamy codziennie. 

Skąd te problemy?
Na pierwszym miejscu wymienia się edukację. Projektantów dalej kształci się w kierunku wyjątkowych osobistości i designerów, którzy tworzą rzeczy przeznaczone tylko na wybieg. Studenci odrywani są od rzeczywistości, gdzie stawia się na nową ekonomię, wymianę i pracę w grupie. Moda powinna być wykładana bardziej jako wzornictwo ubrań, ponieważ sama w sobie jest sztuką przemysłowo-użytkową.

Jak to jest u nas?
W Polsce jeszcze raczkujemy. Po upadku takich domów jak „Moda Polska” próbujemy od nowa tworzyć własną tożsamość z jednej strony nie potrafiąc czerpać w naszych dóbr narodowych i kultury, jednocześnie zachłystując się zachodnim fast fashion, które modę od wielu lat traktuje zupełnie w innym kontekście niż my. 
Lidewij Edelkoort twierdzi, że "moda stała się absurdalną i patetyczną parodią tego czym była kiedyś". Ja czekam na naszą, polską wersję, bo wiadomo, że w kategoriach absurdu nie mamy sobie równych.

4 komentarze:

  1. Bardzo dziękuję za ten wpis!Bardzo-bardzo.
    Chciałabym takich więcej :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Drogi Anonimowy, bardzo dziękuję za miłe słowa ;)
      Jak tylko nadarzy się okazja do dyskusji na podobne tematy od razu siadam do pisania ;)

      Usuń
  2. Smutne to.....ale mam nadzieję, że moda sięgając totalnego dna zacznie się w końcu od niego odbijać

    OdpowiedzUsuń