czwartek, 29 maja 2014

m. micallef - mon parfum cristal.

I znowu tak jak w przypadku poprzedniego wpisu, to pogoda jest moją największą inspiracją. Za toruńskimi oknami jest szaro, wietrznie i deszczowo. Aż się prosi o jakiś ciepły, otulający zapach, który  wywoła uśmiech nie tylko mój, ale i otoczenia. Szczerze mówiąc rano pomyślałam o Aquolina – Pink Sugar, to słodycz z kategorii ekstremalnej, ale dość już mam słuchania, że pachnę jak krówki czy toffi ;). Szukałam dalej, czegoś subtelniejszego, z klasą. I nagle trafiłam na zapomnianą przeze mnie próbkę M. Micallef Mon Parfum Cristal i od razu wiedziałam, że to jest właśnie to.

Ten zapach poznałam kilka miesięcy temu w toruńskiej Perfumerii Quality. Padał śnieg, było okrutnie zimno, a ja czułam się jakbym trzymała w ręku moją ulubioną, gorącą herbatę z mlekiem, cynamonem i karmelem. Tak wtedy odbierałam ten zapach, dziś jest trochę inaczej. Mon Parfum Cristal towarzyszy mi od rana i przez ten czas zdążył mnie zachwycić już kilkakrotnie.
Przede wszystkim dziś doceniłam bułgarską różę, która sprawia, że nie mamy do czynienia z typowym zapachem gourmand, a tak właśnie myślałam o nim zimą. Ta róża odświeża całą kompozycję, dodaje subtelności i elegancji, co jest bardzo zaskakującym efektem, biorąc pod uwagę pozostałe składniki. Połączenie wanilii, toffi, ambry, cynamonu, które może wydawać się wręcz agresywnie słodkie, tutaj jest rozegrane idealnie, gdyż tworzy bardzo intymną, ciepłą, miękką słodycz.

wtorek, 27 maja 2014

"Elegancja-Francja" - łódzka edycja.

W Polsce lubimy używać obcych słów. Wolimy lajki, followersów, fashion weeki czy outfity zamiast zamienników w ojczystym języku. Często używamy wyrazów nie znając ich znaczenia. I pal licho, jeśli użyjemy go raz w życiu chcąc zabłysnąć, gorzej jeśli niektórymi z nich namiętnie posługuje się prasa czy inne media. Oczywiście nie tak jak powinna. Jednym z ulubionych słów zapożyczonych z języka obcego jest haute couture. Według dziennikarzy wszystko z użyciem tej frazy zamienia się nagle w wyszukany, pełen profesjonalizmu, modowego obycia tekst zazwyczaj okraszonego jakąś „przezabawną” grą słów. W większości przypadków wygląda to po prostu żałośnie i nie ma nic, ale to nic wspólnego francuskim wysokim krawiectwem. Weźmy nawet książkę Marty Grycan – „Kuchnia Haute Couture”. No litości!
W naszym kraju nad Wisłą takie zjawisko po prostu nie istnieje i choćby dziennikarze zapierali się, że kolekcja jest „niczym paryskie haute couture” to Bogu dzięki mamy tam słowo „niczym”, a wspomniane kreacje z pewnością bliższe są po prostu modzie awangardowej niż tej wysokiej. 

Jednak fakt, że nikt takiej mody w Polsce nie tworzy nie znaczy wcale, że nie można takowej zobaczyć. Nie mam tu na myśli ścianek sponsorskich (tam się ich tym bardziej nie spodziewajcie), lecz wystawy takie jak „Elegancja-Francja”. Wspominałam o niej już wcześniej tu czy na fanpage’u (jeśli czytacie nas i nie macie ochoty później popełnić samobójstwa to byłoby super, gdybyście nas polubili, jeśli jeszcze tego nie zrobiliście). 


czwartek, 22 maja 2014

beyonce - zapachy i reklamy perfum.

Jakiś czas temu pisałam, że zajmę się niedługo reklamami perfum Toma Forda, jednak znów postanowiłam odłożyć ten kontrowersyjny temat w czasie i dziś będzie o Beyonce. To wszystko za sprawą upalnej pogody, którą od kilku dni muszę znosić [uczenie się do sesji kiedy za oknem jest jakieś miliard stopni, to naprawdę ciężka misja!]. A co ma Beyonce do upału? Zaraz to sprawdzimy.


Heat to pierwszy zapach Beyonce, który od czasu pojawienia się w sprzedaży wywoływał wiele kontrowersji. Przede wszystkim reklama była mocno komentowana i określana mianem zbyt zmysłowej i seksownej. Fakt, połączenie samej Beyonce, z wydekoltowaną sukienką, piosenką Fever jest bardzo...hym...mocne. Jednak jest to jedna z tych reklam, które idealnie oddają charakter i zapach perfum. Który to również wywołał wiele szumu, a to za sprawą tego, że jest ponadprzeciętnie dobry jak na celebrycką półkę. Już od samego początku są bardzo intensywne, słodkie. Nuty owocowe z czasem zastępują kwiatowe, jednak ciągle towarzyszą im akordy drzewne, migdałowe, które nie pozwalają by choć przez chwilę było banalnie i nudno. Na mojej skórze nie wyczuwam typowej piramidy zapachowej, u mnie te perfumy działają na zasadzie koła, nuty głowy brzoskwinia, neroli wracają po pewnym czasie, podobnie jak pozostałe fazy, orchidea, piżmo.

piątek, 16 maja 2014

filozoficzno-modowe łódzkie trendy.

Łodzi daleko do stolicy mody. Odbywający się tam Fashion Philosophy Fashion Week nie czyni z niej Mediolanu czy Londynu.  Nie sądzę, by kolekcje tam przedstawiane miały w najbliższej przyszłości dyktować światowe trendy, ale to nie znaczy wcale, że w Łódź nie wierzę. Niewątpliwie pokazy mogą wpływać na sposób w jaki ubierać się będzie Polska, albo chociaż jej odsetek. 34 pokazy pokazów, tysiące ubrań. Ktoś w tym na pewno będzie chodził, bo wybór przeogromny i poziom wcale nie najgorszy. A jakie trendy zauważyłam podczas tych wszystkich pokazów?

Jutro będzie futro.
X edycja Fashion Weeka  prezentowała kolekcje jesień/zima 2014. I tegoroczna może być nawet sroga, bo ciepło zapewnią nam futra. Te które widzieliśmy na wybiegach były obłędne. Ja na ich punkcie zupełnie oszalałam. Futrzane kamizelki, spódnice mini, pasy na spodniach, płaszcze, większe lub mniejsze czy traktowane jako szale. W każdej możliwej odsłonie kolorystycznej – od brązów, poprzez te z metalicznym połyskiem, róże, zielenie, odcienie niebieskiego, szarości,  i klasyczną czerń.
Futra prezentowały takie marki jak: Kubatek, Aryton, Katarzyna Łęcka czy MMC.
Zdjęcia: Marek Makowski, Łukasz Szeląg, AKPA

 

poniedziałek, 12 maja 2014

perfumowy poradnik - jak wybierać, testować, przechowywać perfumy.


Na podstawie mojego skromnego doświadczenia [nabytego metodą prób i błędów, oczywiście], warsztatów, przeczytanych ostatnio książek m.in. takich jak Erotyka Perfum A. Hurton, Świat Perfum A. Wasilenko, portalu fragrantica.com oraz blogów Nez de Luxe, Olfaktoria i wielu innych, spisałam coś na wzór krótkiego poradnika dotyczącego perfum. Większości z nas perfumy towarzyszą każdego dnia, ale często zdarza się, że nie wiemy jak je prawidłowo testować, aplikować czy przechowywać. A wszystkie te błędy negatywnie wpływają na trwałość zapachu i jego rozwijanie się na skórze. Dlatego też myślę, że warto, choćby i kolejny raz, przeanalizować te oczywistości i banały i sprawdzić czy aby na pewno dobrze dbamy o naszą zapachową kolekcję. 

Testowanie/wybieranie zapachu 

Podstawowym błędem, podczas wizyty w drogerii, jest testowanie zbyt wielu perfum na raz. Po piątym czy szóstym zapachu nasz nos zaczyna wariować, dostajemy zawrotów głowy i marzymy tylko o ucieczce na świeże powietrze, więc nie jesteśmy w stanie określić czy dane perfumy rzeczywiście nam odpowiadają. Kolejnym, złym nawykiem, jest poleganie tylko i wyłącznie na testach blotterowych [blottery to te papierowe paski służące do testowania perfum]. Zawsze powinniśmy pamiętać o tym, że każdy zapach rozwija się inaczej na skórze, dlatego też przed zakupem perfum najlepiej poprosić o ich próbkę i następnego dnia dokładnie je przetestować. 

Jak szukać idealnego zapachu?
  • Przed wizytą w drogerii spróbuj określić jakich perfum potrzebujesz, jakie powinny być by spełniły Twoje oczekiwania. Przejrzyj nowości w internecie, poczytaj recenzje zapachów, określ jakich nut poszukujesz, by przygotować sobie listę max. 5 zapachów do przetestowania.
  • Gdy będziesz się już wybierać do perfumerii, spróbuj tam dotrzeć w godzinach porannych, unikniesz tłumu i zbyt wielu zapachów unoszących się w powietrzu.
  • Podczas testów zawsze podpisuj blottery! Nie ma nic gorszego od szukania 'zapachu z papierka' [podejrzewam, że zdarzyło się Wam to nie raz, więc po cóż narażać się na kolejną serię irytacji?].
  • Po testach blotterowych, wybierz dwa zapachy, które przetestujesz na swojej skórze, najlepiej w okolicy nadgarstków.
  • Następnie udaj się na krótki spacer, by mniej więcej po godzinie wrócić do drogerii z decyzją, który z tych dwóch zapachów chciałbyś przetestować w domu. Poproś o próbkę [wiem, wiem, próbki to ciężka sprawa i temat na osobny wpis, jednak np. w Sephorach dostaniecie je bez problemu].
  • Następny dzień poświęć globalnym testom, sprawdź jak będziesz czuł się z danym zapachem podczas każdej fazy jego rozwoju. Przyjrzyj się również reakcjom otoczenia. Jeśli pod koniec dnia dalej będziesz nim oczarowany, możesz śmiało stwierdzić, że znalazłeś perfumy dla siebie. Jeśli nie, nie poddawaj się i szukaj dalej! Zawsze możesz też poprosić kogoś o pomoc, sama również chętnie pomagam w rozwiązywaniu zapachowych dylematów [aleoczym@gmail.com].
dobre notatki, to połowa sukcesu ;)

poniedziałek, 5 maja 2014

slow down.

Poznajcie Bronisławę. Bronka studiuje, w weekendy pracuje. Mieszka ze znajomą w małym mieszkanku. Po zajęciach na uczelni gotuje, pierze, prasuje, sprząta. Raz w tygodniu idzie na imprezę, czasami spotka się z przyjaciółką na kawie, oczywiście jak tylko znajdzie czas pomiędzy dentystą, wizytą hydraulika, oglądaniem nowego sezonu „Gry o Tron”, a godzinnymi telefonami od Mamy, której wciąż powtarza, że wszystko u niej w porządku i że na męża jeszcze czas. Ciągle coś. Czasami, w przerwie pomiędzy zajęciami, gdy przypadkiem znajdzie się w okolicy centrum handlowego wpada na zakupy. Tak na poprawę humoru po kolejnej nieudanej damsko-męskiej znajomości. Tu upatrzy bluzeczkę za 20zł po obniżce, tu śmieszne buty, na które kiedyś znajdzie okazję, spodnie, trochę przyciasne, ale przecież schudnie i bluzę, która jakoś tak dziwnie się układa, ale to pewnie tylko dlatego, że przymierza ją „na szybko”. Bronisława kupuje 4 rzeczy wierząc, że dokonała interesu życia. 

Nie dokonała. Bluzka po trzecim praniu strasznie się powyciągała. Do spodni nie schudła. Po 2 miesiącach leżą nietknięte z wciąż nieoderwaną metką. Buty nie znalazły okazji. W dziennym świetle wydały się jeszcze bardziej różowe, a kokardki przy kostkach przestały być słodkie i urocze. Bluza nie dość, że wciąż się nie układa na ciele to jeszcze podobno kolor przestał być najmodniejszym kolorem. A w barwach poprzedniego sezonu nie warto się pokazywać.
Ja też kiedyś byłam Bronisławą.
Co miesiąc kupowałam gazety shoppingowe, w których co stronę pokazywali kolejny MUST HAVE, a ja z długopisem w ręce zakreślałam kolejne pozycje, które MUSZĘ mieć w swojej szafie. Pewnego razu, a miałam wtedy może z lat 15, chcąc podążać za trendami wyczytałam, że światowe wybiegi bardzo często pokazują połączenia kolorystyczne fiolet-żółć. Przepraszam wszystkich tych, którym wyrządziłam krzywdę i którzy musieli mnie w tym koszmarnym zestawieniu żółta bluzka- fioletowe bolerko oglądać. 

Na szczęście jakiś czas później po skorzystaniu z dobrodziejstwa naszych czasów, jakim jest internet poznałam ideę Slow Fashion i do dziś jestem jej wierna. Wam też polecam. No chyba, że chcecie być jak Bronka i zatruwać swoją szafę śmieciowymi ubraniami. 

Slow fashion to jeden z trendów za którym warto podążać. Idea, która wspiera racjonalną, przemyślaną mode. W czasach, gdy nadkonsumpcja to zjawisko bardzo popularne, gdy z powodu wiecznego pośpiechu nie zwracamy uwagi na co jemy, ani na to co kupujemy, gdzie wciskane jest nam coraz więcej i więcej, a produktu nam sprzedawane niewiele mają wspólnego z dobrą jakością, warto zwolnić. Ba. Można się nawet zatrzymać i zobaczyć, czy to co wrzucamy w siebie i na siebie ma jakąkolwiek wartość.